2017/02/18

O szukaniu i kupowaniu domu


Pierwszy post z nadchodzącej długiej serii wpisów na temat urządzania ;-)



Dzisiaj o szukaniu i kupowaniu domu. Po długich (jak dla mnie), trwających ok. 1 rok poszukiwaniach optymalnego domu (budowę z góry skreśliliśmy, z wielu powodów) udało się znaleźć ten jeden jedyny, wymarzony. Ale droga do sukcesu była dosyć długa, o czym zamierzam za chwilę napisać. Ten nasz, to dla nas naprawdę wymarzony. W wymarzonej lokalizacji, rzut beretem od morza, a nawet z widokiem na morze przy słonecznej pogodzie - wiadomo, że jestem seagirl i odległość od morza miała decydujące znaczenie. Na osiedlu deweloperskim domków, więc jest walor estetyczny i stylistyczna spójność; z całą najpotrzebniejszą infrastrukturą wokół - żłobek i przedszkole oraz przychodnia lekarska,, nieopodal szkoła podstawowa ze świetnymi opiniami plus nowoczesne gimnazjum z ogromnym centrum sportowym. Lokalizacja na obrzeżach miasta (oficjalnie to już wieś), ale w odległości od centrum ok. 10km. Jak dla mnie idealnie. Wieś ta ma opinię wsi dosyć ekskluzywnej, co oczywiście z miejsca winduje ceny, zatem stać nas było jedynie na bliźniaka. Dla porównania - w innej części nieopodal Trójmiasta oglądaliśmy wspaniałą, ogromną willę, z garażem na 2 auta i działką 1500mkw, z cudownymi kaflami na podłodze sprowadzonymi prosto z Hiszpanii.. piękną drewnianą kuchnią - no dużo by tu jeszcze pisać - koszt o 100 tyś mniej plus chata wykończona, do odświeżenia i niewielkich poprawek... no ale!: Lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja! - jak to mówią - 3 najważniejsze cechy nieruchomości ;-) Tam do wszystkiego było daleko, dziecka nigdy nie mogłabym puścić samego do szkoły, nawet do przystanku odległość zbyt duża - w razie awarii auta byłabym jak ta księżniczka uwięziona w wieży. Do centrum Gdyni czy Gdańska ok. 30 min jazdy bez korków. Nie wspominając o tym, że ja jednak jestem dosyć społeczną istotą i brak licznych sąsiadów wokół trochę by mnie przerażał.. Ale chata była cudooowna. Jedyna, godna zainteresowania, na całym rynku wtórnym. I ten hiszpański klimat... te ozdobne kute kraty w oknach i śródziemnomorska dusza na podłogach... oczyma wyobraźni widziałam wybudowany kiedyś na terenie posesji basen... Mam kilka fotek na pamiątkę, a jak! ;-)










Potem oglądaliśmy domek z cudownymi belkami na sufitach... z ogromnymi oknami... ale znów - lokalizacja. Plus jeszcze milion innych minusów. Zbyt wiele ich. I znów za daleko od morza. Więc znowu odpada.





Był też 3. typ - też cudowny. Miał klimat zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Te belki całowałabym dniami i nocami. Plus piękne okna i parapety. I kominek wspaniały! Gdyby był tam choć 1 pokój więcej - kto wie, kto wie... jednak nadal za daleko od miasta i morza. Bo po drugiej stronie obwodnicy. Codzienne dojazdy do pracy w mieście by mnie wykończyły.








Szukanie domu pod kupno to jest nie lada wyzwanie. Nasz rok szukania to chyba i tak nie tak długo. Szczególnie, gdy budżet nie sięga miliona złotych, a wymagań - wiadomo - multum. Chciałoby się mieć wszystko.. ale tak się nie da. Oprócz braku z 2-3 milionów na koncie, doszedł jeszcze problem tak zwanego gustu polskiego... No niestety. Nie będę kłamać, że 90% domków w akceptowalnym dla nas pułapie cenowym z góry zostało definitywnie skreślonych - wręcz nie wartych nawet oglądania. Multikolorowe wnętrza bez żadnego wyrazu i charakteru, brak spojności stylistycznej pomiędzy pomieszczeniami... musiałabym zrywać wszystko i urządzać praktycznie od podstaw. To chyba lepiej po prostu kupić deweloperkę.. Wiem, jestem okrutna zdaniem wielu, ja osobiście sądzę - że po prostu wymagająca i dokładnie wiem, czego chcę.  Potrafię iść na kompromisy, ale muszą się one jednak mieścić w ramach jakiejś akceptacji. A prawda jest taka, że polskie domy pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Daleko nam do światowego "dizajnu", a nawet do sąsiadów zza zachodniej granicy. Polskie domy często nie są ładne nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. PRLowska mentalność ciągle jest w nas głęboko zakorzeniona to raz, a dwa - nie czarujmy się - jesteśmy biednym narodem i na pewno to też ma wpływ na charakter naszych wnętrz, które - powiem to na głos - w większości emanują żadnym charakterem, plastikiem, tandetą i najtańszymi panelami na podłogach. Nawet te stosunkowo nowe domy. Jeszcze sporo czasu musi upłynąć, zanim dorównamy Anglii, Holandii czy Francji. Ale jest na szczęście i dobra wiadomość - obserwując choćby konta na ig, gdzie podpatruję, jak ludzie urządzają świeżo wybudowane domy, dochodzę do wniosku, że zaczynamy się budzić. Młodzi dzisiaj są dużo bardziej światowi, jeżdżą, widzą, naśladują.. to daje nadzieję, że ta przestrzeń wokół nas będzie się zmieniać w końcu... Ponadto coraz więcej osób, świadomych bardziej lub mniej swojego gustu, korzysta dziś z porad projektantów wnętrz, co chyba zawsze jest dobrym wyborem. Obserwuję też, że od jakiegoś czasu pojawiła się moda na urządzanie, wyszło kilka nowych czasopism, w tv zaczęły pojawiać się programy wnętrzarskie - niewątpliwie coś się rusza. To napawa mnie ogromnym optymizmem i przy tej myśli pozostanę, żeby nie rozbudowywać nadmiernie wątku.

Wracając do mojego domu - nie jest on idealny. Wiadomo, że wolałabym zaprojektować sama i wybudować taki, który będzie najbardziej optymalny i dostosowany do moich potrzeb. Nie było takiej możliwości niestety. Ale i tak się ogromnie cieszę :-) bryła dosyć nowoczesna, ogromne witrynowe okna wpuszczające mnóstwo światła i morze na wyciągnięcie ręki. Czyli są powody do szczęścia :-) Zawsze marzyłam, żeby mieszkać w Gdyni. Wychowałam się nad morzem i często jeździłam do Trójmiasta -  bo tam się zawsze coś działo, bo było pięknie, bo nie było nudy. Potem wyprowadziłam się do Szczecina i chociaż żyło mi się tam wspaniale, zawsze tęskniłam za morzem. Dopóki tam nie zamieszkałam byłam z tych, co sądzą, że Szczecin leży nad morzem ;-) A to tymczasem jest ok. 100 km odległości. Latem korki nad morze tak ogromne, że większość dnia spędzana była w samochodzie, a nie na plaży. Na szczęście są alternatywy, typu wodolot. Jednak gdy zdecydowaliśmy o sprzedaniu mieszkania i kupnie czegoś większego, od razu była mowa o Trójmieście. A najchętniej właśnie Gdyni. Coś w tym jest, że to miasto wygrywa co roku rankingi na najbardziej zadowolonych ze swojego miasta mieszkańcow. Praca nas nie trzymała w konkretnym miejscu i dzięki temu mieliśmy naprawdę dużą dowolność w wyborze nowego miejsca do życia, praktycznie nieograniczoną. Sama decyzja, że Gdynia, sprawiła, że stałam się szczęśliwym człowiekiem.
Mam w głowie z czasów naprawdę szalonej młodości ;-) taki obrazek, gdy wybrałam się ze znajomą osobą do Gdyni na imprezowy weekend. Nocowaliśmy u rodziny tego znajomka, na obrzeżach Gdyni. W niedzielę, po całym tym szaleństwie, zaproponowali nam przejażdżkę rowerową. Wsiedliśmy na rowery i w niecałe pół godziny byliśmy nad morzem. Jechaliśmy dróżkami polnymi, mijaliśmy malownicze lasy i łąki. Byłam zachwycona piekną plażą, do której dojechaliśmy, jak i całym urokiem tej wyprawy. Wtedy zamarzyłam, aby tak kiedyś żyć. Żeby móc zrobić rodzinną wyprawę rowerami na plażę w pieknych okolicznościach przyrody, a gdy zachce mi się wielkomiejskiego życia, to w 15 min. znaleźć się w centrum Gdyni. A innego dnia pojechać na molo w Sopocie, albo na starówkę w Gdańsku... Sielankowe życie... Nie sądziłam, że kiedyś to marzenie się spełni.

Tutaj zdjęcia z tamtej wyprawy...
Tak - ta różowa landryna to ja ;-)







Odszukałam te stare zdjęcia i studiując wszystkie tropy na nich uwiecznione, szukałam  w googlach  tej plaży, tej miejscowości, podświadomie już wiedząc, że chcę mieszkać tylko tam. No i w końcu znalazłam!!! Wsiedliśmy do auta, pojechaliśmy tam, a potem na tamtą plażę! Tak trafiliśmy na nasze osiedle - to chyba przeznaczenie! Że budują tam piękne nowe domy, że nas na to stać, że całe otoczenie wokół spełnia moje naprawdę wszystkie wymagania!!!! I te 5 minut samochodem do morza! Moją plażę rozpoznałam w okamgnieniu, choć trochę się zmieniła. Tylko na lepsze! Stworzono deptaki, wybudowano molo, nadal jest przystań rybacka i te urocze łódki przewrócone na piasku. Moje drugie Orłowo!!! Mój mały raj. Naprawdę uważam, że to było przeznaczenie. Że tak właśnie musiało być...

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zainteresował Cię mój wpis! Chętnie usłyszę Twoją opinię!