2014/09/08

Ukryty świat



Mamy rodzinnie taki domek. Na uboczu, nad jeziorem, wśród lasów i łąk. Gdy byłam nastolatką, na początku nie lubiłam tam jeździć - bo za nudno, nic się nie działo, daleko od miasta. Potem zaczęli przyjeżdzać okoliczni mieszkańcy ze swoimi campingami, rozbijali namioty na plaży, organizowali ogromne ogniska z dyskotekami. Takich letnich nocy się nie zapomina. I uciekania po ciemku przez okno na plażę. W tajemnicy przed rodzicami. Był też ośrodek dla sportowców z prawdziwą wielką salą gimnastyczną, boiskami do koszykówki, przyjeżdzały drużyny przystojnych chłopaków, trenowali pod naszymi oknami i też organizowali dyskoteki ;-) I już mi się podobało :-) Pływałam łódką, kąpałam się każdego lata w jeziorze i wylegiwałam na plaży, przesiadywałam wieczory na pomoście zawierając znajomości z okolicznymi, biegałam, jeździłam na rowerze, grałam w kosza...
Podrosłam. Minęło baardzo wiele lat, nie ma już sportowców, dyskotek - ani w ośrodku, ani na plaży. Tereny pod namioty zajmowane są przez nielicznych, z powrotem jest spokojnie i.. nudno. Ale teraz uwielbiam tu przyjeżdżać. Uciec od miasta, rozpalić grilla, spacerować całymi dniami albo siedzieć godzinami na trawie i gapić się na jezioro. Delektować się tą przestrzenią. I ciszą. A wieczorem grzać się przy kominku. Priorytety się zmieniły. Eh... starzeję się chyba..



























































------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zainteresował Cię mój wpis! Chętnie usłyszę Twoją opinię!