Właściwie to zaplanowaliśmy wyjazd do Supetaru. To dopiero drugi dzień właściwego pobytu, a nas już niesie. Pucisce całą zobaczyliśmy wczoraj - jeszcze zdążymy się nią nacieszyć... jesteśmy wciąż żądni nowego. Wyspani, po porannych wygłupach w łóżku przy radosnym pisku dziecka oraz obfitym śniadaniu pakujemy manatki do auta. Kręcimy się jeszcze chwilę po okolicy przed domem, ja nie przepuszczam żadnej okazji do zrobienia kolejnych stu zdjęć, no i wyruszamy!!!
Drogę na odcinku Pucisca - Supetar już raz przemierzaliśmy, tylko w odwrotnym kierunku. Więc nastawiam się psychicznie na przejażdżkę porównywalną do jazdy kolejką górską w lunaparku. Ciążowe mdłości nie ułatwiają sprawy. Stresik jest, ale jestem twarda. Nawet robimy postój, żeby cyknąć fotę przy drzewku oliwkowym.
Jedziemy zatem na ten Supetar, ale po drodze przejeżdżamy przez Postirę. Cudownie otoczoną winnicami i gajami cytrynowymi. Wbiegłabym najchętniej w te drzewka i nazrywała świeżych cytryn! Drzewa od nich aż się uginają!!! Wychylam się prawie cała przez okno samochodu i upajam cudowną wonią. Pisałam już, że moje największe marzenie to zamieszkać nad Morzem Śródziemnym i uprawiać cytrusy? I codziennie wciskać do herbatki świeżą cytrynkę zerwaną prosto z drzewa?
Zdjęć nie zrobiłam, ale obraz wyraźnie zakodowałam w głowie.
To co? To może przejedziemy się przez miasteczko i zobaczymy czy godne uwagi? - rzucam szybko - nie słyszę nie... No i tak się spodobało, że już zostaliśmy na cały dzień :-)
Auto zaparkowane - idziemy! Najpierw mijamy port... uroczy! Zatoczka z plażą, zacumowane stateczki i łódki, mnóstwo domków i sklepików z atrakcjami.. Spacerujemy wzdłuż brzegu. Doskonale widać stąd lądową Chorwację. Kamienne zbocza gór są tak imponujące, że nie sposób oderwać od nich wzroku.
Bulwar wzdłuż brzegu morza zakręca, a naszym oczom ukazuje się w oddali piękna zatoczka z plażą, malowniczo otoczona domkami. Kręcimy się wokół, mijamy kolejne bary i kafeterie, ale wiemy już, że to właśnie tutaj chcemy dziś plażować. Na pewno za chwilę tu wrócimy!!!
Narazie - dopóki mamy siły i nie ogarnęło nas jeszcze błogie lenistwo - chcemy podreptać jeszcze trochę urokliwymi uliczkami wśród kamiennych murów. Pomiędzy domami wciąż miga nam turkusowy Adriatyk. Zielone okiennice tylko podkreślają jego intensywną barwę.
Pół dnia na plaży i morze wyciągnęło z nas wszystkie siły.. trochę już zmarznięci, zbieramy jeszcze białe kamyczki na pamiątkę. Trafiają się też koralowce - wszystkie zamierzam zabrać na dekoracje do domu. Ubrani - możemy iść. Ale obowiązkowo trzeba zaliczyć kawkę w barze przy plaży, bo widok jest nieziemski.
Droga powrotna tą samą trasą - kawałek jest do przejścia. Znowu foty, a w porcie przystanek na jedzenie. Pizza z owocami morza to to, na co mam największą ochotę.
Znowu kilka zdjęć na plaży, gdzie zaczynaliśmy wyprawę i możemy wracać do domu! Tym bardziej, że planujemy zrobić przepyszną kolację z tutejszych specjałów. Choć ja tym razem bez wina. Aż żal, że nie skosztuję trunku z chorwackich winnic.. Pocieszę się herbatką z tutejszą cytrynką ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zainteresował Cię mój wpis! Chętnie usłyszę Twoją opinię!